Przez ponad 10 lat zawsze mówię, że odchowałam ponad 300 dzieci. Praca w przedszkolu jest nie bardzo ciekawa, ale adekwatna dla naszego życia. Pamiętam, jak dyrekcja zostawiła mnie, woźną z dzieciątkami i miałam być w zasadzie na etacie nauczycielki, pomocy nauczycielki i woźnej oddziałowej. Poszło fajnie. Dzieciątka były na szczęście rewelacyjne. „Pan Prezes” rządził grupą. Był to 2,5-letni chłopaczek, co miał brzuszek na przodzie i stąd ksywka, ale jak na swój wiek był bardzo rozwinięty. Kiedyś miałam kiepski dzień i jako opiekunka malowałam obrazek dla dzieci (tak się czasami robiło, ale nie wiem po latach, czy teraz także?) i nagle podchodzi, pyta się:
Czy coś się stało? (Tak mieliśmy z maluchami ustalone)
Tak. Zakochałam się. (Jakaś ściema musiała być)
I co?
No nie wiem, czy on mnie kocha?
To nie umie się Pani zapytać?!
I weź tu człowieku bądź mądry i pisz wiersze, a dzieciaki i tak Cię zagną przy najbliższej okazji.
Z drugiej strony słuchajmy, co młodzi mają do powiedzenia…..